PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1453}

Fatalne zauroczenie

Fatal Attraction
7,2 34 842
oceny
7,2 10 1 34842
6,3 16
ocen krytyków
Fatalne zauroczenie
powrót do forum filmu Fatalne zauroczenie

To on mial rodzine, dodajmy-szczesliwa rodzine! Wspaniala zone, cudowne dziecko, pieniadze, pozycje... Nie wiem, o co w ogole chodzi? Nie mozna go niczym usprawiedliwic! Niczym! W zyciu rodzinnym ukladalo mu sie dobrze, nie mozna nawet powiedziec, ze wyjatkowa namietnosc go popchnela, bo przeciez na zimno wszystko skalkulowal, siedzac z Alex w kawiarni! Polecial na pierwsza lepszą! Pierwszą lepszą! Alex nie musiala sie nawet za bardzo wysilac, zeby go do lozka sciagnac! Wystarczylo porozmawiac z nim za drugim razem i mu to zaproponowac. Zero refleksji-zero dylematow! Pamietam, jak w koncu on powiedzial do Alex, ze jest chora. A Alex wtedy zapytala : dlaczego? dlatego, ze nie pozwalam sie "ruchnac" i rzucic w kat? Uwazam, ze miala w tym wiele racji! A ten facet byl koszmarny! Cale jego zachowanie przed i po, gdy sie juz okazalo, ze jest w ciazy. Nie splunelabym za takim gosciem, mezem i tatusiem! Nalezalo mu sie! Niepotrzebnie zabrala dziecko, ale uwazam, ze tak jak twierdzila - facet musi brac odpowiedzialnosc za to, co robi! Zreszta kobieta tez! Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
zweistein

Właśnie problem w tym, że nic nie jest tak jak mogłoby być, ponieważ ludzkie życie wymyka się ze sztywnych ram metodologii :) Dziwne, że sam sobie zaprzeczasz.
Niezamierzenie zabawna jest twoja hipokryzja, ponieważ w poprzedniej odpowiedzi napisałeś, że w fabule występują "oczywistości", które ty (o wielki, nietzscheański nadczłowieku!) zauważasz, a inni nie (hmm, tak, zapewne wynika to z ressentymentu). Moja własna interpretacja nie jest lepsza, została po prostu zbagatelizowana :)

Jakże zadziwiające jest to, że do ludzkich działań przykładamy "sztywną matrycę" jaką jest "metodologia", prawda? Ciekawe na jakim poziomie ewolucyjnym byśmy się teraz znajdowali gdybyśmy tego nie czynili? Mój uroczy wątek o owulacji (niesamowite, że w końcu do niego nawiązałeś! Fragmentaryczność wywodu jest taka... enigmatyczna) został stworzony na podstawie badań z (uwaga!) metodologią badań: eksperymentem i obserwacją i jest o wiele bardziej "oczywisty", niż ironia osoby, która uważa, że widzi więcej niż inni, ale nie potrafi tego racjonalnie wytłumaczyć (gwoli ścisłości, scenarzysta musiał chyba przyjąć "sztywne ramy", bo Alex mówi "Mam 36 lat. To może być ostatnia szansa na dziecko", ale oglądałeś prawda?). Reżyser, scenarzysta i... gatunkowe konwencje (warto dodać, że stanowią owe "sztywne ramy" przedstawiania rzeczywistości, zatem ich dostrzeganie jest często warunkowane dedukcją i indukcją oraz wnioskami zaczerpniętymi z projekcji innych dzieł) żyją na Ziemi i nie są wytrąceni z kontekstu jaki nadajemy naszymi językami. Innymi słowy tworzą w oparciu o realia, albowiem od kontekstu nie da się uciec. Z tego co wiem "Fatalne zauroczenie" nie opowiada o planecie Gliese 581g, na której każde zachowanie człowieka można tłumaczyć "psychotycznością", ale fabuła filmu dzieje się na planecie Ziemia i jest warunkowana kontekstem społecznym. Więc jeśli reżyser chce sobie stworzyć film (wedle imaginacyjnej konwencji) który będzie nawiązywał do relacji ludzkich, to musi go sprowadzić do zasad rzeczywistości, jeśli chce sobie stworzyć dzieło, które będzie wykraczało poza ludzkie doświadczenie i rozumowanie - tworzy film surrealistyczny. Zrobiłeś z reżysera metafizyka, który chce nam pokazać jakieś niezwykłe, nierealne ludzkie zachowania, niedostępne naszemu poznaniu i rozumieniu - intencjonalnie nie wprowadza zakończenia kwestii ciąży, ale przecież też intencjonalnie wprowadza scenę z kłamstwem Alex, które nigdy później nie znajduje żadnego zastosowania, aniżeli w tej konkretnej scenie. Tymczasem zarówno reżyserzy jak i aktorzy orientują się w prezentowanych treściach i jeśli chcą pokazać zaburzenie to się z nim wcześniej zapoznają. Muszą to robić, bo inaczej film traci na realności, staje się pseudo intelektualną papką dla laików. Być może dla ludzi żyjących w hermetycznym otoczeniu gettoizolacji stany depresyjne i patologie to coś niezwykłego. W istocie w tym filmie nie ma niczego tak bardzo nie schematycznego, że można by mówić o jakiejś złożonej wieloznaczności i metafizyce.

ScarlettOHara

Nie tyle napisałem, że inni nie dostrzegają, tylko, że ty tego nie widzisz. Ale to proste stwierdzenie faktu - o nie uznajesz mojej optyki za uzasadnioną, prawda?

Z tą metodologią to faktycznie ciekawe, bo może nie wiesz, że trudno mówić o jednej. Chyba, że znowu coś pokręciłem?
Ten twój "wątek owulacyjny" (nie wiem, co tu takiego niesamowitego, ale niech) jest - moim zdaniem - kompletnie nietrafiony. Byłby celny, gdybyśmy mówili o filmie traktującym o życiu płciowym człowieka, ale tu mamy do czynienia z fikcja fabularną. Nie ma wyjaśnienia w kwestii ciąży - i to jest zamiar twórców filmu, o gdyby było inaczej, nie byłoby potrzeby o tym dyskutować. W thrillerze inne puzzle maja pierwszeństwo. I tu potrzebna jest raczej znajomość kina, a nie kalendarzyka. A reżyser nie jest "metafizykiem", tylko facetem, który buduje fabułę filmową opowiadającą o starciu namiętności z porządkiem, normalności z patologią, rodziny z zagrożeniem zewnętrznym, o strachu, pragnieniu, niemożności spełnienia.O tym traktuje ten film, którego akcja rozgrywa się na planecie Ziemia. Tak, jakoś to akurat mi nie umknęło.

ocenił(a) film na 7
zweistein

Z tą metodologią badań przyrodniczych to akurat mało ciekawe, bo w tym kontekście można mówić niemalże o jednej - o takiej która bada wpływ jednego czynnika na drugi uwzględniając zmienne (eksperyment) oraz (w nieco mniejszej mierze) o obserwacji. W opozycji do badań społecznych, które współcześnie odchodzą powoli od badań ilościowych i krytykują badanie "wpływu" (nie dotyczy to akurat psychologii) skłaniając się bardziej ku metodologii jakościowej, biografii, studium przypadku etc. Jako, że jesteś humanistą może ci się wydawać, że w biologii jest takie samo zróżnicowanie metodologiczne jak w przypadku badań społecznych, ale niestety, tak nie jest.

No to faktycznie trzeba być znawcą kina, żeby wiedzieć, że thriller traktuje o starciu patologii z normalnością czy pragnienia z niemożnością spełnienia :)
Pozwoliłam sobie poczytać trochę na temat gatunku literackiego jakim jest dreszczowiec i filmowego jakim jest jego odmiana czyli thriller, ale niestety ta wiedza w żaden sposób nie stoi w opozycji do mojej pierwotnej opinii. Uogólniając "Fatalne zauroczenie" ma się do konwencji thrillera tak, że zostało skonstruowane na bazie szablonu charakterystycznego dla tego gatunku - bohater staje w sytuacji zagrożenia, zaczyna walczyć o dobro (rodzina) a zakończenie przynosi niespodziewany zwrot akcji (mimo, że akurat przy projekcji tego filmu nie było w nim niczego niespodziewanego). Nigdzie natomiast nie zostało napisane, że gatunek ten odznacza się ścisłymi regułami tworzenia postaci, ich psychologii czy wprowadzania surrealizmu pozwalającego na luźną i oderwaną od rzeczywistości interpretację dzieła w oparciu o wizję jego twórcy czy własną refleksję. Możesz mi zatem wytłumaczyć dlaczego moje rozumowanie tłumaczysz brakiem wiedzy na temat konwencji thrillera?

ScarlettOHara

Ale nie o metodologii badań przyrodniczych pisalem, ale o metodologiach badań filmowych, filmoznawczych. Bo jednak mówimy o filmie i obowiazujących konwencjach, w ramach których bohaterowie muszą znaleźc właściwe, adekwatne miejsce.

O, ironia. Bardzo podła. Odpowiadając: widocznie trzeba być "znawcą", skoro właśnie te aspekty w "czytaniu" filmu wydaja sie istotniejsze.

Tak, nie jest napisane, ale dlaczego? Bo to takie ważne i decydujące, więc nie napisali? ;)

Twoje rozumowanie tłumaczę brakiem rozeznania strategii gatunkowej i fikcji fabularnej dlatego, ze każde zachowanie, dzialanie bohaterów tłumaczysz sztywno technicznie w ścisłym przełożeniu norm świata realnego na świat filmowy: a to wiekiem bohaterki, czy owulacją, kalendarzykiem, utratą 3/4 komórek, etc.
To nie jest film naukowy z życia pszczół. To thriller (wiem, powtarzam sie, ale właśnie niedostrzeganie wagi konstrukcji filmowej sprawia, że szukasz tam, gdzie nic nie bylo ukryte. A co jeszcze diekawsze, masz wrażenie, że znajdujesz.)

ocenił(a) film na 7
zweistein

Powyżej pisaliśmy o metodologii badań przyrodniczych i schematach konwencji filmowej, nie odwrotnie.

Nie wiem jakim prawem uzurpujesz sobie tak nieograniczone możliwości w twierdzeniu co jest w danym filmie istotniejsze, co w nim jest a czego nie ma i jakie ma to znaczenie dla całości. W każdej wypowiedzi obnażasz swój brak wiedzy odnośnie kwestii, które komentujesz. Przyjmuję taką zasadę, że jeśli nie mam o czymś pojęcia to się nie wypowiadam, albo szukam na ten temat informacji – polecam taką strategię.
Najzabawniejsze jest jednak to, że uważasz, że jak zaczniesz bagatelizować tudzież infantylizować moje wypowiedzi to odejmiesz im tym samym na prawdziwości i podważysz. Filmu nie można obrać w sztywne ramy „filmu o pszczole”, ale sam niejako do tego zmierzasz w swojej interpretacji poprzez odrzucanie innego sposobu myślenia i przyjęcie, że jest tylko jedna racja - twoja. Bo jeśli nie można filmu analizować, a jego poznanie wykracza poza możliwości jednostek nie rozumiejących jakże złożonych konwencji filmowych to moja interpretacja jest niewiele warta w opozycji do twojego stanowiska. Mam wrażenie, że próbujesz udowodnić coś samemu sobie bardziej, aniżeli mi. Rozumiem, że patrzysz na film wyłącznie przez pryzmat konwencji filmowych i uważasz, że to co dzieje się w rzeczywistości nie ma przełożenia na obraz czy twórczość – masz takie prawo. Ja się z tym nie zgadzam, bo uważam, że każdy człowiek jest zapośredniczony w znaczenie od którego nie można uciec. Nie wiem co scenarzysta miał na myśli pisząc dane kwestie (jak widać w opozycji do ciebie), ale analizuję jego twórczość w oparciu o realia. Nie znam definicji „psychotyczności” w sztuce (może mi ją przywołasz?) ponieważ przyjmuję stanowisko, że sztuka jest odpowiedzią na rzeczywistość ukazaną nieco bardziej plastycznie, ale nie odbiegającą od niej zupełnie. Nie będę polemizować z twoim tokiem rozumowania bo to bezsensowne. Próbujesz mnie ośmieszyć ośmieszając samego siebie. Naprawdę uważasz, że piszę o rzeczach wyssanych z palca i nieweryfikowalnych? Ja patrzę na film przez pryzmat wiedzy i odnoszę go do ludzkiego doświadczenia i strategii ludzkiego postępowania – ty uważasz, że film jest tworem skonstruowanym według odgórnych konwencji i nie można poza nie wykraczać. Zalecam zakończenie rozmowy na tej kwestii, bo dalsze starcia do niczego nie doprowadzą.
Pozwolę sobie nie odpisywać na ostatnią twoją odpowiedź pod tym tematem, bo nie widzę sensu.

ScarlettOHara

Najwyraźniej pisaliśmy o czymś innym. Bo dla mnie metodologia badań przyrodniczych stosowana wobec bohaterów thrillera zdaje się lekko surrealna.

Nie tyle uzurpuję, co dyskutuję, przedstawiam swoją opinię. O własnej "nieograniczoności" mógłby domniemywać albo totalny idiota albo absolutny geniusz - nie należę do żadnego z tych gatunków. Czy jednak mogę mieć wrażenie, przekonanie, że mam rację? Owszem, mogę. Nic nadzwyczajnego. Przecież ty uważasz podobnie (o sobie) - chyba się nie mylę?

Trochę robi się piaskownica, bo kiedy ja piszę o tym, że coś w twoich wywodach jest zabawne (niestety), to niedługo potem okazuje się, że tak, zabawne faktycznie jest - ale oczywiście w moich twierdzeniach... ;) I jeszcze ta emocjami podszyta hiperbolizacja - "w każdej mojej wypowiedzi obnażam, ze pojęcia nie mam". Zdajesz sobie sprawę, że tego typu opinie są absolutnie bez sensu? Bo nawet przyjmując, że moja prawda nie jest absolutna (co zresztą oczywiste), trudno twierdzić, że w ogóle nie mam żadnej racji.
Odnoszę wrażenie, że nie muszę wcale infantylizować niektórych wątków - są infantylne kompletnie bez mojej pomocy. Dziękuję za radę, skądinąd sensowna, i zauważ, że ja o wielu rzeczach jednak nie piszę (tu mogłabyś dopisać coś kąśliwego).

Oczywiście, że rzeczywistość ma przełożenie na film - ale twoje "udowadniania", że bohaterka po prostu nie mogła zajść w ciążę, "bo kalendarzyk i wiek nie ten, a gdyby zaszła, to by przecież zaczekała te głupie 9 miesięcy , żeby złapać faceta w szach-mat"" są okołoabsurdalne - w tym konkretnym filmowym kontekście. Bo decyduje film i ramy, w których osadzeni zostali bohaterowie, a nie absolutyzowana rzeczywistość pozafilmowa, prawda życiowa, która w takim filmie ma zastosowanie tylko wybiórczo i cząstkowo. Nie widzisz tego, więc już pewnie nie zobaczysz.

Oczywiście - absolutna racja. Masz pełne prawo zalecać, postulować oraz pozwalać sobie nie odpisywać. Nigdy nie uważałem inaczej.

ocenił(a) film na 7
zweistein

Ja pisałam o metodologii badań przyrodniczych, które dociekają prawdziwości przesłanki o ciąży w różnym wieku kobiety. Ty pisałeś o obserwacji jako metodologi dochodzenia do "prawdy" na temat przyczyn zachowań bohaterki. Ani jedno, ani drugie nie ma nic wspólnego z metodologią badań filmowych.

Dyskusja przyjmuje równoprawność dwóch odmiennych stanowisk. Ty uważasz, że "widzisz więcej". O jakiej dyskusji zatem piszesz?

"obnażasz swój brak wiedzy odnośnie kwestii, które komentujesz" nie jest tożsame z "w każdej mojej wypowiedzi obnażam, ze pojęcia nie mam".
Po pierwsze, nie napisałam, że w "każdej wypowiedzi" (traktowanej ogólnikowo) tylko "kwestii" (które są skonkretyzowane, np. diagnozowanie bohaterki jako psychotycznej, podważanie teorii dowodzącej o obumieraniu komórek podczas schizofrenii).
Po drugie, nie napisałam "pojęcia" (znów ogólnikowego) a "wiedzy" (znów skonkretyzowanej).
Po trzecie, manipulacja treścią jest czasami dowodem na nieumiejętność czytania ze zrozumieniem.
Wypowiedź nie wyjmowana z kontekstu nabiera zupełnie innego znaczenia, prawda? Gdybym uważała, że nie masz o niczym pojęcia to w ogóle bym z tobą nie rozmawiała tylko przestałabym odpisywać, bo uważałabym to za marnowanie czasu. Tymczasem odpisuję za każdym razem, więc jednak musi być w tobie (jako rozmówcy) coś na tyle interesującego, intrygującego i prawdziwego, że jednak podtrzymuję polemikę. Chociaż być może jest to tylko jednostronna relacja, bowiem ciebie raczej podtrzymuje wyłączna chęć posiadania racji i udowodnienie mi jak bardzo głupiutka, śmieszna i infantylna jest ze mnie osóbka (przyjęta metodologia: analiza treści ;) ), skoro wydaje mi się, że mogę mieć rację w przyjętej przez siebie interpretacji.

Skąd przekonanie, że nie widzę? A może widzę jedno i drugie? A może w mojej opinii jedno i drugie łączy się ze sobą tworząc pełną całość? Może dla mnie strategia filmowa wyrosła na piedestale realności i jest od niej uzależniona? Dlaczego nie patrzysz pod tym kątem? To kolejny dowód na to, że starasz się mieć racje absolutną. Jeszcze pozwolę sobie sprostować tą "absolutność" i "nieograniczoność" i napisać, że takie postawy przyjmujesz wobec mojej osoby i wobec mojego tekstu, zatem w tym konkretnym kontekście właśnie. Ja jestem śmieszna więc ty musisz być poważny, ja jestem infantylna, więc ty musisz być dojrzały, moje opinie są absurdalne, więc twoje muszą mieć rację bytu. Twoja postawa wobec mnie jest po prostu tworzona na zasadzie opozycyjnego binaryzmu.

ocenił(a) film na 7
ScarlettOHara

Gwoli sprostowania i ostatniego odzewu - dziękuję za rozmowę. Nie będzie ironią, gdy napiszę, że uważam tę polemikę za rozwijającą i dostarczającą wiedzy na temat odmiennych punktów widzenia - serio. Nie twierdzę, że twój tok rozumowania czy interpretacji jest błędny. Miło byłoby jednak, gdyby moje stanowisko nie zostało zinfantylizowane i wyśmiane a traktowane jako równoprawne i prawdopodobne w tym konkretnym ujęciu, w którym je prezentuję. Niestety polemika ma to do siebie, że przyjmuje tylko jedną rację. Szkoda, bo myślę, że nasza rozmowa mogłaby potoczyć się o wiele ciekawiej, bez zbędnych ironii i ubliżania.
Pozdrawiam.

ScarlettOHara

Może cię to zdziwi, ale tę naszą dyskusję również uważam za pożyteczną. Dlatego że w starciu i sporze trzeba przemyśleć argumenty i kontrargumenty. No i dowiedziałem się, że nie powinienem nazywać bohaterki "psychotyczną". I nie będę, bo w tym aspekcie uznaję twoje prerogatywy (inaczej zresztą nie mogę, jeśli chcę ocenić racjonalnie twoje stanowisko).
Dziękuję również i zapraszam przy nadarzającej się okazji do rozmowy o innym filmie - jeśli nie udało mi się cię odstraszyć podczas tej rozmowy, następnym razem powinno być lepiej. Taka mała zachęta na koniec ;)

ocenił(a) film na 7
zweistein

Miłe zaskoczenie, albowiem nie sądziłam, że tak zapalczywego rozmówcę będzie stać na "podanie ręki". Unikatowe zachowanie - dziękuję, że mogłam tego doświadczyć :) Bardzo chętnie wejdę jeszcze z tobą w jakąś rozmowę, chociaż myślę, że przyjmujemy dwa zupełnie inne stanowiska odnośnie kina i prezentowanych w nim treści - może to właściwie dobrze?
Chciałam jeszcze przeprosić za to, że nazwałam cię "chamem". A właściwie sprostować, że chodziło bardziej o twoje zachowanie wobec tak natarczywego anonima jak ja, aniżeli o ciebie jako o osobę (ciężko oceniać kogoś kogo się nawet nie widziało).
Jesteś szalenie inteligentny (a ja nie jestem na tyle głupia, aby tego nie dostrzec), więc myślę, że to sprawiało, że rozmowa z tobą pochłaniała mnie coraz bardziej i wytwarzała konieczność ustrukturyzowania sensownie swojego wywodu. Chociaż przyznaję, ze często gubią mnie przy tym emocje ;)

ScarlettOHara

Tak sądzę: przy różnicy stanowisk powstaje opozycja, skrzy i iskrzy - a zdrowy ferment (jeśli jego efektem nie będzie żrący kwas) daje możliwość zobaczenia więcej i dalej.

No i zabiłaś mi klina z tą "szaloną inteligencją" ;) Bo jak tu "dobrze" odpowiedzieć na tak sprytnie podrzucona żabę? Np. napiszę "tak, masz rację, też sądzę że jestem szalenie inteligentny" - i wychodzę na krystalicznego buca. Inaczej: "ależ skąd, gdzie tam" - i przyznaję, że wcale inteligentny nie jestem - komu normalnemu bezboleśnie przyjdzie takie wyznanie? Przy próbie racjonalizacji i wypośrodkowania: "tak, jestem trochę inteligentny..." - właściwie wyznaję, że w istocie jestem półinteligentem. Znowu niedobrze. A może spróbować jeszcze innego klucza? "Moja inteligencja nie dorównuje - sądząc po awatarze - twojej urodzie...". A teraz jestem nieudolnie flirtującą męską świnią seksistowską, która ocenia kobiety po wyglądzie, nie dbając o walory psychiczne i intelektualne.
Znikąd ratunku, każda odpowiedź, jaką bym nie wymyślił, ukazuje tylko jedną z kolejnych marnych odsłon, bez szansy, żeby zaprezentować się światu jako osoba miła, sympatyczna, mądra i dojrzała...

Dziękuję za miłe słowa, ale serio: na tyle inteligentny jednak jestem, żeby wiedzieć, że szalenie inteligentny nie jestem. Bez wątpienia.
Pozdrawiam cię i życzę nam obojgu kolejnych owocnych (bo nie warzywnych - to chyba już suchar?) spotkań przy filmach, które lubimy i cenimy. Pokłóćmy się znowu ;)

ocenił(a) film na 7
zweistein

Cóż za nieudolnie flirtująca męska świnia seksistowska (na dodatek inteligentna!). Niewybaczalne...
Jestem jednak jak najbardziej za - za kolejną owocno-warzywną kłótnią :)

ocenił(a) film na 10
ScarlettOHara

Scarlet , mogłabyś się wypowiedzieć co do mojego postu w drugim wątku ( tam gdzie się poznałyśmy- zdaje się temat " co za kretyn z tego faceta" ), jestem ciekawa Twojej opinii bo tak trochę jakbyś olała wtedy tę dyskusję ze mną :)

ScarlettOHara

Wlasnie o ta odpowiedzialnosc mi chodzilo! Nie tylko za dziecko, ale w ogole za seks, za slowa, czyny... Ciaza jest konsekwencja ich czynow. Nie mozna powiedziec, ze trzeba mezczyznie dac spokoj, niech sie ciaza nie przejmuje, zeby nie wyszlo, ze sie nim manipuluje. Nawet gdyby tej ciazy nie bylo, to przeciez uprawial z nia seks. I chcial ja potem rzucic w kat, zapomniec o niej. I moze wlasnie dlatego ona knula pozniej te intrygi. Nie dlatego, ze dziecko bylo "imaginacja" i plan z ciaza sie nie powiodl. Moze bylo odwrotnie? Kochanek nie przejal sie dzieckiem, wiec ona albo z zemsty albo z rozgoryczenia niejako sie zalamala, bo nie miala juz nic do stracenia?

ocenił(a) film na 7
kasiak1983

Owszem, taki scenariusz również ma swoje prawa bytu. Pamiętajmy jednak, że asem w rękawie Alex były pogróżki o zdradzeniu tajemnicy Dana jego żonie i zepsucie mu w ten sposób małżeństwa (plan ten nie został zrealizowany przez bohaterkę, tylko przez samego Dana, który poinformował swoją żonę o romansie) - ten ostatni aspekt sprawia, że Alex zupełnie traci nadzieję, co w efekcie prowadzi do okrutnych czynów. Gdyby Alex była w ciąży to zjawiłaby się z brzuchem w domu Dana, czekając na odpowiedni moment aby zepsuć jego małżeństwo i mieć go tylko dla siebie (postawiłaby go przed faktem dokonanym). Jej wizyta w domu jego małżonki była ukazaniem jak daleko bohaterka może się posunąć i ostrzeżeniem przed tym, aby jej nie bagatelizował, ale czy gdyby jakakolwiek kobieta była w ciąży, to musiałaby knuć setki intryg na to, aby facet z nią był? Być może Alex faktycznie zaszła w ciąże i jej desperacja w uchwyceniu tego, co nieuchwytne stała się zupełnie irracjonalna i bohaterka wierzyła, że każda z kolejno wymyślanych sztuczek w końcu doprowadzi do wspólnego pożycia z mężczyzną. Dla mnie ciąża Alex była typową manipulacją, tak samo jak próba samobójcza (która nie doszła do skutku) i próba uprowadzenia (które zakończyło się tylko nastraszeniem rodziny). Bohaterka nie miała problemów z kłamaniem (stąd scena w której Dan odnajduje informację o prawdziwej śmierci ojca Alex).
Scena, w której Alex mówi Danowi o ciąży była, jak dla mnie, ukazaniem moralnej obłudy Dana, jego lekkomyślności, bezczelności i braku skrupułów jak i zimnej kalkulacji strat i zysków.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 7
ScarlettOHara

Właśnie, co do tej sceny ze śmiercią ojca Alex - jaki jest w ogóle jej cel? Uważam, że ten film nie posiada scen zapychających scenariusz, ale że każdy z jego fragmentów jest przemyślany i do czegoś prowadzi. Fakt okłamania Dana w chwili wspominania o śmierci ojca jest ukazaniem jak dalece posunięta jest manipulacja bohaterki i jej kłamanie. Jeszcze biorąc pod uwagę, że Dan napotyka na tę informację w chwili przeszukiwania domu Alex w celu znalezienia informacji potwierdzającej jej ciążę, albo obecność innego kochanka. Uważam, że reżyser/scenarzysta intencjonalnie wprowadza motyw kłamstwa o śmierci ojca mający uwypuklić wielkie, nieprawdziwe narracje Alex.

Co do moralności Dana - nie różni się ona wiele od moralności Alex. Nie trudno zgadnąć jaki typ kobiety proponuje seks mężczyźnie, którego wcześniejszego dnia widzi na bankiecie u boku żony. Nic zatem dziwnego, że Dan właśnie w ten sposób traktuje kobietę takiego kalibru. Po prostu liczył na niezobowiązujący skok w bok, który poniekąd nigdy nie wyjdzie na jaw, a i może w przyszłości uda się go powtórzyć (ze względu na relację w pracy). To, że Alex ubzdurała sobie, że Dan zostawi żonę i dziecko dla weekendowej przygody świadczy tylko o jej naiwności. Kobieta świadomie i intencjonalnie niszcząca małżeństwa nie powinna stawać się obiektem współczucia. Co oczywiście nie usprawiedliwia w żaden sposób zachowania Dana. Innymi słowy - byli siebie warci i może lepiej by się stało, gdyby ze sobą zostali? ;)

ScarlettOHara

Ogladalm film juz jakis czas temu i nie wszystko pamietam, ale wydaje mi sie, ze Alex nie zamierzala porwac dziecka, chciala chyba nastraszyc Dana. Tak naprawde nie chodzilo jej o uprowadzenie dzieciaka. Tak mi sie przynajmniej wydaje. Zresta, czy Alex tak naprawde chciala zmusic Dana, zeby z nia byl? Tak jak pisalas, musiala chyba sobie zdawac sprawe z tego, ze takie sztuczki nie przyniosa rezultatu. Moze ona zwyczajnie mscila sie na nim za to, ze potraktowal ja przedmiotowo..? Ja i ich dziecko? Zakladajac, ze jednak byla w ciazy i zostala odrzucona w tak bezczelny sposob, mozna wnioskowac, ze wszystko, co zdarzylo sie potem to juz zemsta, a nie milosc.

ocenił(a) film na 7
kasiak1983

Faktem jest natomiast, że dziecko zostało przez nią uprowadzone (zabrane z przedszkola bez powiadomienia matki). Alex przez cały czas fabularny zabiegała o względy Dana, więc myślę, że w istocie bycie z nim było celem jej intryg, niekoniecznie zemsty. Uprowadzenie dziecka było formą szantażu - 'nie będziesz ze mną rozmawiał, zerwiesz kontakt to zrobię krzywdę twojemu dziecku' - to kolejna forma ostrzeżenia (tak samo jak nagrane pogróżki). Gdyby Alex chciała się zemścić to nie zwróciłaby dziecka do domu - zemsta polega na skrzywdzeniu drugiej osoby, ostrzeżenie na ukazaniu do czego osoba jest zdolna. Koniec filmu pokazuje na kim Alex koncentruje swoją złość, frustrację i kogo obarcza winą o swoje niepowodzenia - czy był to Dan? Nie, celem Alex padła jego żona, która stała na przeszkodzie do bycia z ukochanym mężczyzną (w jednej ze scen Dan mówi przecież Alex, ze gdyby nie był żonaty, to może by z nią został, ale sytuacja wygląda inaczej i musi wracać do domu). Alex myślała po prostu, że skoro nie wybawiła żonatego faceta z domu bajką o dziecku, to w ostateczności uda jej się to poprzez zabicie jego żony. Ten mechanizm dedukcji nie jest jakąś enigmą, a przesłanki zostały ukazane przez reżysera niemal na wyciągnięcie ręki.

ScarlettOHara

Pewnie zniszczony samochód to też taki niewinny znak miłości...

Jakoś dziwnie przemilczasz konsekwentnie negatywną postawę Dana, który wielokrotnie powtarza coraz bardziej natarczywej kochance, że nie ma zamiaru odejść od żony i rozbijać małżeństwa. Takie tam marginalia. Bo przecież chyba nie enigma? ;)

ocenił(a) film na 7
zweistein

Czy ja napisałam, że którekolwiek z zachowań były przejawem miłości? Nigdzie nie napisałam, że Alex kochała Dana, wręcz przeciwnie - uważam, że ta toksyczna relacja powstała na skutek braku bezpieczeństwa, akceptacji i głębokiej depresji bohaterki, która była co najwyżej zauroczona osobą Dana i pragnęła stabilizacji oraz szczęścia kosztem życia innych osób.
Co konkretnie wynika z tego, co rzekomo przemilczam, a co jest tak istotne dla rozwoju fabuły?

Widzę, że rozmowa z tą schodzi na niebezpieczny poziom ironii i chamstwa. Jeśli zamierzasz bagatelizować zdanie innych osób, to nie wchodź z nimi w polemikę bo to bezsensowne.

ScarlettOHara

O, przepraszam - zmyliło mnie to, że piszesz o "byciu (Alex) z ukochanym mężczyzną". Przecież sformułowanie "ukochany mężczyzna" wcale nie oznacza, że go kocha, to faktycznie bez sensu. ;)

Zgadzam się: jak najbardziej toksyczna osobowość Alex - też to widzisz prawda? Ale inaczej niż ty, to uczucie nazywam miłością, bo dla mnie to jest jakaś forma chorej, patologicznej miłość i relacji do drugiej osoby. Miłość to b. pojemne zjawisko. Zapewne rzecz do dyskusji, ale bron boże nie proponuję, bo widzę, jak cię denerwują odmienne punkty widzenia. Niech to pozostanie taką moja prywatną, absurdalno-piramidalną koncepcją.

W kwestii przemilczenia: normalna w miarę osoba (którą psychotyczna Alex najwyraźniej nie jest) musiałaby zauważyć, że nie ma szansy na bycie z Danem. Jej kolejne , coraz bardziej anormalne działania pokazują jak bardzo jej ocena sytuacji ma się nijak do stanu faktycznego. Zgadza się, czy znowu coś pokręciłem?

Co do chamstwa to zapewne nie porozumiemy się. W kwestii metodologii, rzecz jasna. Ale życzę ci szczerze, żebyś tylko z takim chamstwem miała do czynienia.
Co do ironii: czasem trzeba użyć, bo to taka odtrutka na wojownicze pokrzykiwania i zaciśnięte piąstki niektórych dyskutantów.

ocenił(a) film na 7
zweistein

Twoje chamstwo polega na bardzo złożonym cynizmie. Jest o wiele gorsze od bezpodstawnego obrzucania kogoś błotem, bezsensownych wyzwisk czy komentarzy pozbawionych kontekstu. Nie chciałabym spotykać się z tego typu chamstwem, który zaczepia w jakimś stopniu o bezpodstawną arogancję, więc dziękuję za "życzenia". Co do ironii, owszem, trzeba jej nieraz użyć, nie twierdzę, że sama jej nie używam, ale jeśli jest ona używana już w pierwszym komentarzu, czyli w pierwszym kontakcie z osobą, z która wchodzi się w polemikę - to raczej prostackie zagranie, nie uważasz?

"Przecież sformułowanie "ukochany mężczyzna" wcale nie oznacza, że go kocha, to faktycznie bez sensu" - przyznaję, że źle połączyłam przymiotnik z rzeczownikiem.

"Zapewne rzecz do dyskusji, ale bron boże nie proponuję, bo widzę, jak cię denerwują odmienne punkty widzenia" - to już po stokroć zabawne :) Trywialnie podchodzić do cudzej opinii, uważać, że widzi się w filmie więcej niż inni, odpisywać zdawkowo a następnie stwierdzić, że kogoś "denerwują odmienne punkty widzenia".

Nie, nic nie pokręciłeś ze swoim "rozumowaniem zachowań Alex" (fajnie, że ty drogą indukcji możesz dochodzić do wniosków, szkoda - że inni już nie). Nie wiem tylko dlaczego uważasz tą kwestię za tak istotną. Chyba po prostu myślisz, że zachowań Alex nie można tłumaczyć, bo jest przecież "pscyhotyczna" - zapewne nie jest zatem człowiekiem i nie posiada cech wspólnych innym ludziom, więc ocenianie jej zachowań powinno przebiegać w jakiś metafizycznych kategoriach (o ile w ogóle, rzecz jasna).

ScarlettOHara

No fajnie, ale ten cynizm (podobnie jak moje chamstwo i prostactwo) to tylko twoja kolejna fantasmagoria, która ma dopomóc w zohydzeniu rozmówcy. ;) Pamiętam, że kiedyś w dzieciństwie funkcjonowało takie powiedzenie: „ten głupi, kto się przezywa”.

Skoro tak obstajesz, zostawiam sobie zdrowe pokłady ironii, zaś tobie przypadną te lepsze, mięsne kąski: obrzucanie błotem i wyzwiska, jakże przyjemniejsze i mniej kłopotliwe dla wrażliwej duszy.

Przy okazji, warto jednak sprawdzić, gdzież to w moim pierwszym komentarzu tę straszliwą ironię znalazłaś – bo jest tam tylko pytanie, wątpliwość, sugestia podważenia twojej interpretacji. Pomijając już absurdalne założenie („ironia nie powinna być zawarta w pierwszej wypowiedzi” - niby dlaczego nie, wszystko zależy od kontekstu i przyczyn jej, ironii, zaistnienia), sama pretensja jest dziecinnie niedorzeczna – bo sytuacja nie zaistniała. Może w twoich kręgach takie kłamstewko zasługuje na to, żeby jej autorkę nazwać „podłą oszustką”, ale ja, jako humanista. stwierdzę jedynie, że napisałaś nieprawdę. Obrzucanie inwektywami zostawiam tobie, idzie ci nieźle i najwyraźniej nie powiedziałaś jeszcze ostatniego słowa... ;)

Skoro „nic nie pokręciłem z Alex” („jej kolejne , coraz bardziej anormalne działania pokazują jak bardzo jej ocena sytuacji ma się nijak do stanu faktycznego”) mamy do czynienia z zaburzoną osobowością (jeśli nie psychotyczną, to jaką?) moja obserwacja wyjściowa okazuje się trafna. Oczywiście, nie absolutnie obiektywnie, ale w twojej ocenie. Więc w czym problem?
Metafizykę Alex zostawiam tobie, bo nie wiem, o co ci chodzi.

ocenił(a) film na 7
zweistein

"Skoro tak obstajesz, zostawiam sobie zdrowe pokłady ironii, zaś tobie przypadną te lepsze, mięsne kąski: obrzucanie błotem i wyzwiska, jakże przyjemniejsze i mniej kłopotliwe dla wrażliwej duszy."
hm, no to bądź tak konsekwentny i przestań używać ironii pisząc o tym, że nie będziesz jej używał. Chyba ten zabieg był "zabawnie niezamierzony" :)

Słowo "logika" ubrane w cudzysłów było ironią.
"Bo ta "logika" tłumacząca szczegółowo niemożność/niewiarygodność zajścia Alex w ciążę jest - choć najwyraźniej tego nie widzisz - niezamierzenie zabawna."

Zadziwiające, że humanista pisze iż założenia o poszanowaniu cudzej opinii i braku ironii w pierwszym kontakcie z inną osobą, jest absurdalne.
Doprawdy poczułeś się urażony? Wystarczyło żeby anonimowa osoba, którą ty traktujesz przecież jako tekst, nazwała cię ignorantem, żebyś poczuł się obrażony? Nie napisałam tego bezpodstawnie w opozycji do stawianych przez ciebie w każdej wypowiedzi ironii.

Chodzi o to, że zabierasz mi możliwość oceny bohaterki uważając, że jest ona osobowością psychotyczną, co wykracza poza racjonalne normy poznania (co jest nieprawdą, jako, że nie ma mowy o psychotyczności i możemy próbować oceniać zachowania bohatera przez pryzmat wiedzy). Ale sam uzurpujesz sobie prawo do wyciągania wniosków na podstawie obserwacji jej zachowań. Więc, jak jest w końcu? Jakim prawem ty na podstawie obserwacji mogłeś stwierdzić, że Alex jest psychotyczna a ja nie mogę uważać, ze jej intrygi są manipulacją, której jest ona świadoma i intencjonalnie kłamie?

ScarlettOHara

Ależ nie, nie zrozumiałas (znowu...?) - przecież ironię zostawiam (do użytku) sobie (też zauważyłas, ze idzie mi lepiej niż tobie?), a ty wybralas inne formy ekspresji - jako te (warunkowo) lepsze. Twoje prawo.

Może jasno wskażesz na tę wychwyconą ironię w mojej pierwszej wypowiedzi? Albo - skoro jej tam nie ma - równie jasno przyznasz, ze zarzut jest kłamliwy?

Nie, nie zabraniam ci (to wręcz niemożliwe) oceniać bohaterkę po swojemu - ale jesteśmy na forum dyskusyjnym, każdy z nas ma prawo nie zgodzić sie z jakąś intetrpretacją. I to własnie robię. Szukając przekonujących znaków bardziej w filmie, niż poza nim.

O - domniemanej - "psychotyczności" Alex pisałem w innych wątkach.

ocenił(a) film na 8
ScarlettOHara

A ja nie uważam, żeby próba samobójcza Alex była manipulacją. Zrobiła tak, jak czuła. Natomiast cała reszta, to już jak najbardziej manipulacja.

ocenił(a) film na 8
Bourjois

Jestem kobietą i gdyby coś takiego przytrafiło się mnie, to nawet nie trzeba by mnie było namawiać do aborcji. Sęk w tym, że dziecko nie zrujnowałoby życia Alex, ona go chciała (o ile faktycznie była w ciąży), ale czemu zaraz potępiać jego propozycję? To USA, a nie kraj katoli.

ocenił(a) film na 9
kasiak1983

A dla mnie najgorsza była ta wariatka.

Po pierwsze mówiła coś o odpowiedzialności Dana ale chyba zapomniała o swojej. Poszła do łóżka z nieznanym sobie facetem "po jednym drinku" licząc później na wielką miłość z jego strony. Zapewniała go o swojej dyskrecji. Złamała tą "niepisaną umowę" nie licząc się z tym ,że wcześniej zapewniała faceta o czymś innym. Też nie wzięła pod uwagę konsekwencji swego wyboru ,że mogła się zakochać i to w kimś kto nie chciał wcale budować z nią przyszłości.

Zakochała się...ok , jak już wspomniała Bourjois, są to rzeczy , na które człowiek nie ma wpływu. Ale facet nie odwzajemniał tego uczucia i w takich wypadkach normalna osoba bierze to na klatę , odchodzi z honorem i szuka szczęścia gdzieś indziej. Ewentualnie powrzeszczy , pocierpi ale przejdzie jej z biegiem czasu ale na litość....ona porwała ich dziecko , ugotowała królika , chciała zabić jego żonę. Chory babsztyl !

Jeśli była w ciąży to faktycznie wypadało by by Dan jakoś bardziej się tym dzieckiem zainteresował zamiast rzucać słowa typu " To sobie go urodź, co mnie to ?" (czy tym podobne). Ale problem polegał na tym ,że tej wariatce pewnie i tak byłoby mało. Co by nie zrobił dla tego dziecka to by jej niewystraczało...Chciała koniecznie ,żeby on z nią był, kochał ją. Nie przemawiało do niej ,że on tego nie chciał ciągnąć...

ocenił(a) film na 10
bobels

"Co by nie zrobił dla tego dziecka to by jej niewystraczało..."

Tylko ,że problem w tym ,że on nawet do tego nie był zdolny, żeby co kolwiek dla tego dziecka zrobić oprócz zapewnienia mu zajebistej przysługi jaką jest aborcja - zajebisty tatuś...Powtarzam ,że ja nie winię Dana za to ,że nie chciał z nią być ale ona miała być matką jego dziecka i wypadało trochę się "zainteresować".

kasiak1983

dołączę do tematu. zgadzam się z kasiak1983. Dan to po prostu świnia.

Zabawić się na boku można, a później ratowanie własnego tyłka pod pozorem ratowania rodziny. Żałosne

Jak dwoje dorosłych ludzi idzie do łóżka to muszą wiedzieć jakie mogą być konsekwencje-zakochanie, zaangażowanie, czasem dziecko.
wzięcie na siebie konsekwencji to nie sfinansowanie aborcji. To włączenie się w wychowanie przez Dana SWOJEGO dziecka. Emocjonalnie i finansowo. Puścić się umiał a wychować już nie?

Dla mnieczłowiek w związku pozwalający sobie na takie niezobowiązujące umowy jednorazowego skoku do łózka to zwykła szmata.

Z ciekawości zweistein-co byś powiedział, gdyby Twoja żona jednorazowo zrobiła sobie podobną przygodę?

vivi86

"Pod pozorem ratowania rodziny"? To nie był pozór - i ratował tyłek, i ratował rodzinę. Tu nie ma sprzecznosci, bo na rodzinie autentycznie (no, wiem, ale jednak) mu zależało.

Odnośnie pytania do mnie - skoro jest do mnie, to nie powinienes go umieszczac w wypowiedzi do kaśka1983 - chyba, że chciałes, żebym go nie przeczytał - udało ci sie, aż do dzisiaj.

zweistein

odpowiedziałam na post założycielki wątku, bo to w jej temacie piszę i w pierwszej części posta odniosłam się do jej wypowiedzi.
Ratppwanie rodziny w wykonaniu puszczalskich szmat płci obojga to po prostu żenada. Jak komuś naprawdę zależy na rodzinie-współmałżonku i dzieciach to się nie puszcza.

Pozwolę sobie ponowić pytanie-co byś powiedział, gdyby Twoja żona jednorazowo zrobiła sobie podobną przygodę?

vivi86

Ojojoj. I jeszcze "jejku".

A poważnie: myślisz, że dziś wiem, co bym powiedział? A nawet jeśli, to dzieliłbym się tym z obcą osobą na forum filmowym?
Coś jeszcze?

zweistein

Cóż, masz tak zdecydowane poglądy w tej kwestii, że można przypuszczać, że byś wiedział. Ja mam równie zdecydowane-natychmiastowy rozwód i won z mojego życia.

Zawsze jak wypowiadam się na temat jakiejś sytuacji-czy to z filmu czy to z życia kogoś innego myślę o tym co JA bym zrobiła na miejscu danej osoby. Nazywanie tego, co zrobił choćby taki Dan "ratowaniem rodziny" czy "zawarciem umowy na jednorazowy skok w bok" , zatem tolerowanie czegoś takiego przy jednoczesnym nawyzywaniu od ostatnich współmałżonka, który w stosunku do "tolerancyjnego" zachowa się identycznie byłoby zwykłą hipokryzją.

vivi86

Zupełnie nie rozumiem, o co ci chodzi w tym ostatnim, rozbudowanym zdaniu. O jakiejż to sytuacji piszesz ("tolerowanie-nawyzywanie-hipokryzja")?

Jeśli chodzi i "umowę na jednorazowy skok" - to faktycznie jest to prosty opis sytuacji. Bo tak właśnie było - wystarczy uważnie oglądać film. Co nie zmienia faktu, i o tym przecież też pisałem, że Dan zdradził żonę, postawił pod znakiem zapytania przyszłość własnej rodziny. Jest winny, a czy ktoś tu twierdzi inaczej?
Podobnie "ratowanie rodziny" widzę w filmie (przy oczywistym stwierdzeniu kto zawinił i kto zawalił). Warto przy okazji wziąć pod uwagę postawę żony, i to , że ona sama również chciała ten związek ocalić. Może warto przyjąć do wiadomości, że niektórzy problemy małżeńskie chcą i potrafią rozwiązywać inaczej niż ty czy ja.

zweistein

Nie jestem przekonana, czy on chcial ratowac swoja rodzine... Raczej sklaniam sie do tego, ze bardziej chodzilo mu o wlasny tylek. On sie po prostu bal... Zachowal sie zupelnie bez klasy. A to, ze zony wybaczaja zdrady to juz chyba statystycznie potwierdzone. Niestety...

kasiak1983

Wiesz, żona miała prawo zachować się inaczej niż ty - hipotetycznie - byś się zachowała. Wybaczyła, chciała kontynuacji związku. Dan broniąc swojego tyłka, bronił też rodziny, żony, dziecka. I to jest w tym filmie.

A jak powinien zachować się "z klasą" wobec coraz bardziej agresywnej kochanki?

zweistein

Kiedys uslyszalam od jednego mezczyzny, ze on nie narzuca sie kobiecie, ktora juz raz zranil. On powinien sie zachowac z klasa nie wobec kochanki, a wobec malzonki.

kasiak1983

A może byś wzięła pod uwagę zdanie żony? Wiesz, ona też coś ma do powiedzenia w kwestii swojego małżeństwa, jego przyszłości lub braku.

ocenił(a) film na 9
zweistein

"Ale dla jasności: "wpuścił" Alex jako jednorazową przygodę erotyczną, bez konsekwencji dla "normalnego życia. I ona - początkowo - w tej roli chciała się widzieć. "

Moim zdaniem nie do końca tak było...Wydaje mi się ,że Alex od samego początku miała "dalekosiężne" planty wobec Dana zanim poszli z sobą do łóżka.
Kobiety z reguły nie chodzą do łóżka dla zaspokajania potrzeb seksualnych ale dla zaspokojenia potrzeb uczuciowych lub ewentualnie materialnych. W przypadku Alex to pierwsze.
Ona była bardzo samotną osobą i chciała koniecznie ulokować na kimś swoje uczucia. Padło na Dana. Desperacko pragnęła miłości (kosztem życia innej osoby) a nie seksu. A do łóżka poszła tak łatwo bo wydawał jej się to najszybszy sposób na "zdobycie" faceta.

Więc od początku ta umowa nie miała znaczenia bo dla Alex nie była to zabawa erotyczna tylko sposób na faceta. Ona nie chciała się zabawić ( może przy okazji). Ona chciała być kochana. Zauważcie już na bankiecie z jakimi maślanymi oczami się na niego patrzała. To było natychmiastowe zauroczenie a Dan dał się nabrać na tę jej umowę. Bo Alex z kłamaniem nie miała problemu ( scena dot. ojca).


bobels

Nie, ja tego tak nie widzę. Wyglądało to na jedną z kolejnych niezobowiązujących przygód erotycznych.
Ale potem ona raczej "oszalała", a takiej ewentualności Dan nie brał pod uwagę.

Z kłamaniem Alex nie miała problemu?;) A czy w tej scenie Dan nie robi podobnie - i to pierwszy, więc jej reakcja jest sprowokowana?

ocenił(a) film na 9
zweistein

Potem oszalała ?

Zaraz po ich pierwszym stosunku zabrała go na tańce a kilka godzin po tym fakcie wydzwaniała czy nie wpadnie do niej znowu na lunch.
Tak nie zachowuje się kobieta , której chodziło tylko o seks. Ona od początku liczyła na coś więcej. Łóżko było tylko drogą do Dana.

"Wyglądało to na jedną z kolejnych niezobowiązujących przygód erotycznych. "
Musiało tak wyglądać , bo znacznie łatwiej było zaciągnąć faceta do łóżka zgrywając się na dyskretną kochankę. Potem już nie musiała udawać bo skoro doszło między nimi do inicjacji seksualnej uznała to za wystarczający fakt ,żeby podchodzić już do faceta roszczeniowo.

ocenił(a) film na 9
bobels

Zresztą nawet jej słowa : "Mam 37 lat i to dla mnie ostatnia szansa" (a propos ciąży). Ona koniecznie chciała się z kimś ustatkować.

bobels

Z kimś? Z kimkolwiek?

bobels

Spójrz kim jest Alex na początku filmu: pewną siebie, przedsiębiorczą, zdecydowaną kobietą, która potrafi korzystać z mózgu i ciała. Tak ją pokazano. Co do zamiarów wobec Dana: ja widzę ewolucję - od przypadkowej, niezobowiązującej przygody, do grzęźnięcia w patologiczną miłość Kolejne propozycje spotkania wychodzą od Alex -bo po pierwszym seksie "zaiskrzyło". Plan był prosty: seks, a potem każdy wraca do swojego życia. To zaproponowała i na to - tylko na to - zgodził się Dan. Ale ona na zimno tego nie planowała, po prostu wybuchło (jest scena, w której waha się, czy zadzwonić propozycją drugiego spotkania - Dan przystał i to był początek kłopotów, bo pierwotna umowa uległa zmianie).

ocenił(a) film na 9
zweistein

No i co ? Jest przedsiębiorcza, inteligentna ale to nie znaczy ,że nie jest osobą samotną a nawet zdesperowaną.

Ewolucja ? Ja nie piszę o tych jej późniejszych wybuchach agresji i frustracji ale o tym co się działo w trakcie ich romansu. Tam nie było czasu na ewolucje. Alex od początku jest zaangażowana w tę znajomość. Dosłownie każdą chwilę chce spędzać z Danem. Zrozum ,ze ona chciała mieć tego faceta dla siebie.

Gdzie jest scena gdzie ona się waha czy zadzwonić z propozycją drugiego spotkania ? Bo chyba mam inny film. Aż sobie włączyłem i ja widze scenę , w której Dan przychodzi do domu i już otrzymuje telefon od Alex ze słowami "że nie lubi się budzić sama" a on na to ,że zostawił jej karteczkę. Już w tych słowach idzie wyczuć postawę roszczeniową wobec Dana na zasadzie "bo z jakiej racji ją zostawił" ?
Tu nie było czasu na ewolucje. Ona ewidentnie sądziła ,że skoro już się z sobą przespali to już się jej należy.

bobels

Film ten sam. Scena z propozycją pójścia - chyba - do opery ("mam bilety"). Pewnosci nie mam, ale zapamietałem jej wahanie. Gdyby Dan odmówil ona zapewne nie poszłaby dalej. To był ostani moment na powstrzymanie zmiany niezobowiazujacego seksu w dramat.

Wcale nie twierdzę, że nie jest samotna. Twierdzę co innego: że na początku to nie była z jej strony żadna gra. To nie jest na zimno zaplanowany podstep (zobacz np. na różnicę w kreacji tej bohaterki a manipulanckiej hrabiny granej przez Close w "Niebezpiecznych związkach") żeby usidlic faceta. To niekontrolowany i nieprzewidziany wybuch - bo zdało jej się, że w końcu "to ten facet".
Ale zamiar pierwotny był inny. To przeciez Alex pyta Dana, patrząc mu prowokacyjnie w oczy: "czy potrafisz być dyskretny?". Czy to zapowiedź wielkiej miłości, czy numerku na boku?

ocenił(a) film na 9
zweistein

Mylisz fakty bo wypad na Madam Butterfaly zaproponowała mu już po ich romansie w jego kancelarii. Dan odmówił a Alex powiedziała "w porządku , nie musisz się tłumaczyć". Dan ODMÓWIŁ ale to niczego nie zmieniło.

"To przeciez Alex pyta Dana, patrząc mu prowokacyjnie w oczy: "czy potrafisz być dyskretny?". Czy to zapowiedź wielkiej miłości, czy numerku na boku?"
Czytałeś mój komentarz wyżej ? Pisałem o tym ,że łatwiej zaciągnąć zajętego faceta do łóżka zgrywając dyskretną kochankę.

bobels

Skoro pomyliłem, to muszę wycofać ten wątek.

Tak, czytałem. a ty mój fragment o wyraźnej różnicy w kreacji "złych" bohaterek w "Fatalnym zauroczeniu" i "Niebezpiecznych związkach"? Tylko tym 2 przypadku widz nie ma żadnych wątpliwosci, że bohaterka jest zimną, cyniczną intrygantką. Od początku zakładasz cyniczną grę Alex - ja tego nie widzę. Widzę natomiast narastający amok, który dla dana jest kompletnym zaskoczeniem. Nie taka była umowa. Ten seks nie miał w zaden sposób zagrozic rodzinie, tylko dlatego Dan się na to zdecydował. Okazało się - i myśle, że z zaskoczeniem dla Alex również - że gra idzie o wszystko, o pełną pulę.

ocenił(a) film na 9
zweistein

Czytałem. Ale nie można zakładać ,że zdolnymi do cynizmu są tylko wyraźnie zarysowane złe postacie. W normalnym życiu cynizm jest bardzo często domeną tych najmniej pozornych.

I ja nie traktuję Alex jako tę złą. Raczej osobę samotną i zdesperowaną , przez co posuwającą swoje zachowanie do nagannych dla siebie i innych skutków. Ale to nie znaczy ,że nie mogła zaplanować odbicia faceta.

"Okazało się - i myśle, że z zaskoczeniem dla Alex również - że gra idzie o wszystko, o pełną pulę."
Nie , to nie było zaskoczenie. Ona już sekundę po stosunku traktuje Dana jak przyszłego męża, nie jak kochanka. Tu nie było czasu na dojrzewanie jakiegoś uczucia. Zresztą nawet nie myślę ,że ona się w nim zakochała. To była obsesja od samego początku.

Dlatego sądzę ,że Dan był ofiarą jej intrygi (oczywiście sam też był sobie winien bo gdyby nigdy z nią nie poszedł do łóżka nie mogłaby mieć roszczeniowej postawy tylko tkwiłaby w cichym i platonicznym zauroczeniu w facecie z balu do momentu aż nie znalazłaby innego, bardziej realnego obiektu westchnień ). Tak ja to widze.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones