Początek filmu jest dość intrygujący, a pojawienie się tytułowej dziewczny z tatuażem (samo jej umieszczenie w tytule filmu sugeruje, że to w całej historii kluczowa postać) zdaje się zapowiadać nieschematycze i niekonwencjonalne podejście do tematu.
Niestety później jest już trochę gorzej....
Z czasem film staje się coraz bardziej przewidywalny (gdy Henrik pokazuje kolekcję "obrazów", ciężko nie domyślić się, że Harriet wciąż żyje - a to nawet nie połowa filmu!) i coraz bardziej schematyczny (główny bohater ratowany z opresji w ostatniej chwili, itd). Zagadka zaginięcia Harriet zostaje rozwiązana jakby mimochodem (gdzieś między jedną a drugą sceną łóżkową), zanim na dobrą sprawę widz zdąży się w nią wciągnąć. Z kolei udział "dziewczyny z tatuażem" w całej historii zostaje sprowadzony do sprawniejszego niż u przeciętnej osoby posługiwania się wyszukiwarką internetową (większy udział ma chyba córka głównego bohatera, która zauważa odniesienia do Biblii w notatkach zaginionej), stąd dziwi mnie trochę taki tytuł filmu.
To wszystko nie zmienia faktu, że film jest naprawdę dobry i ogląda się go z dużym zaciekawieniem, ale jednocześnie z przekonaniem, że nie do końca wykorzystano jego potencjał (może lepszym rozwiązaniem byłby kilkuodcinkowy serial?).
Koniec końców otrzymujemy dobry thriller/kryminał, ale wg mnie niestety nic więcej.
P.S. Nie czytałem książki, więc oceniam sam film i nie ma dla mnie znaczenia, czy film dobrze czy źle odwzorowuje książkę.
Pierwszy zarzut jest głupi - Henrik wyraźnie sugeruje, że część kolekcji obrazów jest od Harriet, a reszta od jej mordercy, on uważa że morderca w ten sposób znęca się nad nim psychicznie co roku. To nie jest niemożliwe i wcale nie świadczy automatycznie o tym że Harriet żyje